Kilka słów o książce:
Wyglądałem jak Żyd, islamista, Portugalczyk, Irańczyk i idiota. Miałem wielki nos, gębę brazylijskiego piłkarza albo syneczka saudyjskiego tatusia miliardera. Francuza ani Niemca nie przypominałem. Ale wyglądałem jednocześnie jak Turek, jak głupek, a także jak Ormianin. Jak sycylijski opryszek. I to nie wcale nie był problem. Miałem aparat, statyw i czarne tło. Chciałem się dobrze bawić
Aleph, narrator tej krótkiej, bystro płynącej powieści to antybohater, Woody Allen na wspak. Od dziecka matka powtarzała mu: Ale z ciebie brzydal, musisz sobie ten nos zoperować jak dorośniesz. Z takim nochalem wyglądasz jak Żyd. A jednak Aleph biega po klubach, uwodzi dziewczyny i zdobywa przyjaciół. Angażuje się i podróżuje często do Libanu. Zakochuje się, pracuje jako filmowiec. I nic nigdy nie idzie zgodnie z jego planem. Między Paryżem a Bejrutem, Palestyną a Izraelem, Hezbollahem a Mosadem, Aleph dokonuje wyborów. Jako Arab w ciele Żyda, nieustannie poszukuje swojej tożsamości