Kilka słów o książce:
Właściwie nie wiemy, co skłoniło Mariusza Zaruskiego marynarza,uchodźcę politycznego, malarza do osiedlenia się w Zakopanem.
Piękno pejzażu? Góry jako teren, gdzie w walce z niebezpieczeństwem
kształtuje się charakter? Chęć zarobku w przemyśle
pensjonatowym? Leczniczy klimat? Ale w sumie czy to takie
ważne? Z pewnością wiemy jedno: bez Mariusza Zaruskiego
Zakopane, taternictwo i atmosfera dziesięciu lat poprzedzających
wybuch pierwszej wojny światowej nie byłyby takie same. Jego
tatrzańską aktywność opisywano wielokrotnie, zresztą sam był
człowiekiem pióra i nie stronił od opisywania własnych przygód
i emocji w tekstach publikowanych w czasopismach i książkach.
Nieco mniej znana jest jego działalność w samym Zakopanem,
choć i ją możemy poznać przede wszystkim z łamów prasy. Prawie
nic nie wiemy o jego życiu osobistym: jak dotąd nie opublikowano
żadnego większego zbioru jego korespondencji, nie pozostawił
potomków, a jego bliscy przyjaciele jeśli miał jakichś nie ogłosili
o nim obszerniejszych wspomnień. Stąd jawi się nam Zaruski
trochę jak nie do końca rzeczywista postać pomnikowa, rzeźbiona
tyleż w manierze monumentalnej, jak dość ogólnikowej. Taternik,
narciarz, twórca TOPR, żołnierz, wilk morski, działacz społeczny
Ale i człowiek mocno zasadniczy, żeby nie powiedzieć
oschły, twardziel, urodzony dowódca choć bez formalnych kwalifikacji,
co mu nieraz wytykano. To wiemy, choć nie wszyscy i nie
wszystko. Może więc uda nam się poprzez lekturę tekstów publicystycznych
Zaruskiego zobaczyć jego oczami Tatry i Zakopane,
a trochę też jego samego.