Kilka słów o książce:
Czy nie jest tak, że fascynacja wykorzystaniem czasu stała się naszą obsesją, naszym bożkiem? Wypełniamy każdą chwilę po brzegi, jakbyśmy się bali pustki. Zestresowani i przepracowani, czujemy się jak królik z Alicji w Krainie Czarów, który ciągle się spieszy, nerwowo patrząc na zegarek. Wielu z nas podziela te same odczucia: na nic nie mamy czasu, zaniedbujemy relacje z innymi, ciągle za czymś biegniemy, aby w końcu stwierdzić, że kręcimy się w kółko, omijając to, co w życiu najistotniejsze.
Tymczasem Bóg ma swoje tempo: w Notre-Dame du Laus objawienia trwały 54 lata najdłużej na świecie. Wychodząc od tego doświadczenia, autor proponuje nowe podejście do kwestii czasu. Sięgając do Biblii i życia codziennego, snuje refleksje o tym, czy czas jest naszym wrogiem czy sprzymierzeńcem, dlaczego tak trudno nam czekać, co jest pilne, a co ważne, jaką postawę wobec czasu miał Jezus i dlaczego carpe diem to za mało.
Nam, gubiącym się we wspomnieniach z przeszłości albo w marzeniach o przyszłości, ta książka przypomina, że aby odnaleźć siebie i spotkać Boga, wystarczy żyć w pełni chwilą obecną, jedyną, która tak naprawdę jest i która w ostatecznym rozrachunku się liczy.