Kilka słów o książce:
Sadyzm to czerpanie rozkoszy z zadawania cierpienia. Lecz sadyzm to również dumna libertyńska filozofia, żeby nie powiedzieć anty-religia, rzucająca wyzwanie religii
urojonego Boga chrześcijan i oddająca cześć Naturze
bóstwu rozkosznie i straszliwie realnemu oraz wypełniająca jego przykazania. Jakie to przykazania? Owóż natura żąda, abyśmy nigdy nie ustawali w szukaniu rozkoszy i nie powstrzymywali się przed żadnym okrucieństwem, jeśli nas ono podnieca. Jedynym Bogiem jest przyjemność, czytamy w statucie Stowarzyszenia Miłośników Zbrodni, który znajdziecie w tym tomie. Libertynizm nie jest łatwiejszy niż asceza, której jest odwróceniem. Nie jest też mniej wzniosły. Boskie namiętności libertynizmu, czyli perwersyjny seks to jakby modlitwa zaklinająca Złego. Zajadłość i zapamiętałość w sadomasochistycznej robocie jest jak mistyczne umartwienie a rebours, wielka wzgarda rzucona fałszywemu bóstwu i jego obmierźle cnotliwym wyznawcom, pokaranie Boga za jego uporczywe pretensje do istnienia. Czyżby był libertynizm satanizmem? Zbytek kurtuazji dla szatana! Cierpienie i rozkosz są własnością człowieka. Sięga po nie sam, mocą własnej wolności, zdolnej otrząsnąć się z nabożnej trwogi. Rzec by można, Transgresja unieważnia Transcendencję. Oto słowo bezbożne, trucizna dla waszych dusz, droga zniezbawienia. Czy odważycie się czytać?